Kolejnym mankamentem jest niestety poziom lokalizacji gry – i mam na myśli zarówno wersję polską, jak i angielską. Moja ulubiona jest taka, że kolor szary w grze opisany jest jako… „Gary”. Pewne frazy brzmią też dość „koślawo”, jakby za tłumaczenie wziął się ktoś, kto nie jest native speakerem lub zabrakło w procesie produkcji proofreadera. Jest to Token Tech firmy Securitize podnosi $14 000 000 z Santander, MUFG o tyle przykre, że Front Mission 2 oferuje coś innowacyjnego jak na swój czas – między walkami możemy eksplorować tamtejszą wersję Internetu, żeby zdobyć więcej informacji o świecie gry czy postaciach, z którymi się stykamy.
Choć dostała ona pewien lifting, nadal widać, że mamy do czynienia z grą, której rodowód sięga wstecz o co najmniej 20 lat. Paradoksalnie, mam wrażenie, że gra wygląda nieco gorzej niż zeszłoroczny remake pierwszej części serii; choć może jest to spowodowane celowo użytą szarą paletą kolorów. Drzewa to lekki koszmar i przywodzą na myśl raczej czasy PS2 niż konsolę ósmej generacji. Należy docenić, że zremasterowany soundtrack naprawdę fajnie wpada w ucho. Puryści mają też możliwość przełączenia się na oryginał, więc zadbano o wszystkich.
Jest to świetny sposób na lepsze zaangażowanie graczy w losy bohaterów, ale niska jakość tłumaczenia nieco odbiera płynącą z tego radość. Główne założenia rozgrywki pozostały takie jak przed laty, więc jak na taktycznego, japońskiego RPG-a przystało jej sedno, jak dobrze fani serii wiedzą, stanowią turowe walki pomiędzy robotami bojowymi zwanymi tutaj Wanzerami. Pomiędzy misjami jednak odwiedzamy różnie miasta, bazy wojskowe czy inne miejsca postoju.
W ręce weźmiemy karabiny, pistolety maszynowe, granatniki, różnego rodzaju pałki, albo nic, walcząc na „gołe pięści”. Na barki natomiast zarzucimy wyrzutnie rakiet, tarcze czy inne podobnej klasy ustrojstwo. Każdy mech podzielony jest na kilka stref (ręce, nogi i korpus), których uszkodzenie wpływa na działanie maszyny. W jego ramach jednostki otoczone sojusznikami otrzymują bonusy do statystyk, podczas gdy w sytuacjach gdy są samotne i osaczone przez wrogów ich zdolności zostają ograniczone. Klasycznie odbywają się też wspomniane walki Wanzerów, chociaż też nie do końca bo tutaj pierwsza rzecz, które wprowadza remake przygotowane pod pieczą Polaków.
Jeśli dołożymy do tego fakt, że każdego Wanzera możemy złożyć z osobnych części, mających określoną odporność na dane typy ataku (ogień, amunicja penetracyjna, uderzenia), zaczyna robić się z tego niezła układanka. Usatysfakcjonuje ona większość wymagających graczy, którzy zadadzą sobie trud zrozumienia wszystkich systemów, rządzących światem gry. Tak jak wspomniałem wcześniej, grafika bardziej łapie się tutaj w pojęciu remastera niż remake’u.
- Po pierwsze, tutorial dostępny z menu startowego jest absolutnie niezbędny.
- Front Mission 2 zastosował kilka ciekawych rozwiązań, których na próżno szukać wśród bardziej współczesnych jej kuzynów.
- Jest to o tyle przykre, że Front Mission 2 oferuje coś innowacyjnego jak na swój czas – między walkami możemy eksplorować tamtejszą wersję Internetu, żeby zdobyć więcej informacji o świecie gry czy postaciach, z którymi się stykamy.
- Wraca jednak do służby po spełnieniu pewnych warunków, a wybuch wojny kieruje jego kroki także na wyspę Huffman jako lidera grupy Silver Lynx.
Gry podobne do Front Mission 2: Remake
Postacie z czasem uzyskują talenty pozwalające pomagać innym członkom oddziału w trakcie starć. Jedną z najważniejszych jest zdolność tworzenia duetów, umożliwiająca dwóm mechom wykonywanie skoordynowanych akcji, znacznie zwiększających siłę ich ataków. Fabuła obraca się wokół trzech postaci z sił OCN – kaprala Asha Faruka, kapitana Thomasa Norland oraz oficer agencji szpiegowskiej Lisy Stanley. Bohaterowie wpierw będą musieli pomóc przy ewakuacji personelu Unii z Alordeshu, a potem spróbują odbić pojmanych w trakcie przewrotu ludzi. W trakcie realizacji tych zadań natkną się na informacje sugerujące, że lokalni Aktualizacja rynku 23 lipca USD i akcje rosną wojskowi otrzymali wsparcie tajemniczej zewnętrznej organizacji, której zależy na destabilizacji sytuacji w regionie.
- Z wykształcenia jestem anglistą, a w “prawdziwym życiu” pracuję nad przeróżnymi projektami IT.
- „Za starych dobrych czasów” problem rozwiązałaby załączona instrukcja, ale tutaj niestety jej nie mamy i musimy się domyślać.
- Każdy mech podzielony jest na kilka stref (ręce, nogi i korpus), których uszkodzenie wpływa na działanie maszyny.
- Ot, typowa klasyka starej szkoły – szybko, sprawnie i treściwie jak to w armii.
- W trakcie realizacji tych zadań natkną się na informacje sugerujące, że lokalni wojskowi otrzymali wsparcie tajemniczej zewnętrznej organizacji, której zależy na destabilizacji sytuacji w regionie.
- O ile pierwowzór był wykonany w 2D, tak nowa wersja oferuje w pełni trójwymiarowa grafikę.
Ocena – recenzja gry Front Mission 1st: Remake
Szybko jednak wraca do wojaczki i jako członek jednostki najemników Canyon Crows, chcąc nie chcąc, wspiera dawnych mocodawców (przynajmniej początkowo), poszukując zemsty na żołnierzach UCS. Druga opowieść obraca się wokół oficera jednego z oddziałów specjalnych UCS Kevina Greenfielda. Podczas akcji antyterrorystycznej w Kolumbii bieg wypadków sprawia, iż zostaje aresztowany przez żandarmerię wojskową. Wraca jednak do służby po spełnieniu pewnych warunków, a wybuch wojny kieruje jego kroki także na wyspę Huffman jako lidera grupy Silver Lynx. Pomiędzy misjami udajemy się do baz, gdzie możemy rozmawiać z postaciami oraz ulepszać sprzęt Przegląd handlu za marzec Zysk – $6,656 i zdolności pilotów.
FRONT MISSION 1st: Remake
Dla równowagi zdarza się, że dwa strzały bezpośrednio w korpus i już po Wanzerze, więc przeciwnika trzeba podchodzić ostrożnie, ponieważ (podobnie jak my) potrafi odpowiedzieć kontratakiem. To że przeciwnicy potrafią się wzajemnie atakować jest jeszcze do zniesienia, ale przypadki kiedy zostałem zaatakowany przez samodzielne sojusznicze jednostki (fabuła wtedy nic do rzeczy nie miała) wcale miłe nie były. Cóż podczas współpracy z bohaterami kierowanymi przez AI trzeba mieć stale w głowie możliwość „friendly fire” z ich strony. O dziwo, chociaż dostająca świra sztuczna inteligencja podczas starć potrafi sfrustrować, mimo wszystko bawiłem się dobrze odczuwając sporą satysfakcję z niszczenia Wanzerów – czy innych mniej lub bardziej tradycyjnych środków pola walki – przeciwnika. Zresztą poszukujący wyzwań będą zadowoleni, bowiem już stopień trudności uważany w grze za normalny nie zaliczymy do gimnazjalnej wycieczki w góry, a poza nim jest jeszcze dostępnych kilka do odblokowania.
O ile pierwowzór był wykonany w 2D, tak nowa wersja oferuje w pełni trójwymiarowa grafikę. Oprawę wizualną opracowano jednak tak, aby zachowywała styl i klimat pierwowzoru. Pomiędzy misjami trafiamy do miast i baz, gdzie możemy rozmawiać z postaciami oraz przede wszystkim modyfikować mechy.
Japoński klasyk bez większych zmian – recenzja Front Mission 2: Remake
Tam w chwilach przerwy, możemy zamienić kilka słów w barze, powalczyć na arenie, dokonać modyfikacji posiadanych maszyn i co najważniejsze odwiedzić „sklep” z uzbrojeniem i częściami o czym w dalszej części recenzji. Ot, typowa klasyka starej szkoły – szybko, sprawnie i treściwie jak to w armii. Podobnie jak w oryginale znaczną część czasu spędzimy we własnym bądź sklepowym garażu przy modyfikacji naszych maszyn. Części wciąż jest do groma i grzebanie przy Mechach sprawia nadal sporo frajdy. Jedynym ograniczeniem zasadniczo jest tylko udźwig maszyny, więc bez problemu stworzymy sobie wymarzonego „składaka”, nawet z części od kilku różnych fikcyjnych firm.
Możemy się zdecydować na tradycyjny tryb typowy dla taktyków, czyli widok spod kąta, bądź tryb nowoczesny z uwolnioną kamerą, dostępną mapą poglądową i innymi współczesnymi udogodnieniami. Każdy sprawdza się dobrze, aczkolwiek w tym nowoczesnym przydałoby się większe zbliżenie kamery. Pierwszy prześledzimy oczami kapitana wojsk OCU – Royda Clive’a (imię można samemu zmienić na właściwe), wmieszanego w zbrojny incydent graniczny. Niestety jego zwiad kończy się osobistą tragedią, a on sam zostaje kozłem ofiarnym nieudanej operacji oraz wydalony z armii.
Na polu bitwy
Podziękowania dla Forever Entertainment za dostarczenie gry do recenzji.
Grafika nie powala, muzyka wpada w ucho
Nigdzie tego oldskulowego rodowodu Front Mission 2 nie widać lepiej niż w potyczkach Wanzerów. Gra, podobnie jak wielu jej rówieśników, nie ma litości wobec złych decyzji taktycznych i wymaga niezłego główkowania, żeby wszystkie bitwy zakończyć sukcesem. Front Mission 2 zastosował kilka ciekawych rozwiązań, których na próżno szukać wśród bardziej współczesnych jej kuzynów. Każdy z naszych pilotów poosiada określoną liczbę punktów akcji, które może wydać na różne działania – poruszanie się, ataki, uniki czy kontrataki w odpowiedzi na akcje przeciwnika. Dlatego też, przemieszczając się o wiele pól i atakując wroga, musimy liczyć się z faktem, że pewnie nie starczy nam już ich na odparcie wrażego natarcia. Dlatego dobre umieszczenie naszego oddziału ma absolutnie kluczowe znaczenie dla sukcesu; nawet najsilniejszy przeciwnik szybko padnie, jeśli otoczymy go z każdej strony.
Nintendo Switch jak każda inna konsola wymaga zakupu odpowiednich gier…. Fan gier indie, strategii, RPG, Nintendo i wszystkiego co ma związek z retro gamingiem. Swego czasu współtworzyłem jedną z największych polskich stron o jRPG. Z wykształcenia jestem anglistą, a w “prawdziwym życiu” pracuję nad przeróżnymi projektami IT.
Po pierwsze, tutorial dostępny z menu startowego jest absolutnie niezbędny. Nie mam pojęcia, jak bez jego ukończenia gracz byłby w stanie wygrać nawet kilka pierwszych potyczek bez ogromnych strat we własnych maszynach (a za każdą takową płacimy na końcu walki). „Za starych dobrych czasów” problem rozwiązałaby załączona instrukcja, ale tutaj niestety jej nie mamy i musimy się domyślać. Niby nie przeszkadza to w trakcie rozgrywki jakoś strasznie, ale u osób, które lubią zagłębić się w mechaniki i stworzyć postacie będące w stanie zmieść wrogów z powierzchni ziemi, z pewnością wywoła pewną irytację.